Pałac Hollenderów przy ul. Międzyrzeckiej 4 we Wrocławiu. W dniu 9 września 1996 pałac spłonął. Obiekt gruntowanie wyremontowany w latach 2005 - 2008 r.
Breslauer Adressbuch 1941: Hollender, Bruno, Landw., Zedlitz, Dominium , E.
Trochę gorzej wyglądał teren i pałacyk w latach 50-60 tych. Kiedy przychodziliśmy na pobliskie tereny zalewowe opalać się, było tu przepięknie (przyroda). Ktoś tu zamieszkiwał, pasły się zwierzęta... Zawsze baliśmy się,że nas ktoś "pogoni"... Do pałacu nie można było wchodzić ze względu na mieszkańców.
Trochę "mętny" opis. W tamtych latach chyba miałeś na-ście lat a w tym wieku nie ma rzeczy niemożliwych. Cytuję: Zawsze baliśmy się,że nas ktoś "pogoni"... Do pałacu nie można było wchodzić ze względu na mieszkańców. Napisz jak było w rzeczywistości, bez tzw. "ściemy".
nie prawda bo można było wchodzić bynajmiej w latach 70-86 nikt tam zwiedzających nie wyganiał jedynie gospodarze którzy mieszkali w takiej przybudówce pałacu od strony oławki to tylko oni nie pozwalali przechodzić przez swoje podwórko a nawet były tam psy aby nie wpuszczały obcych...od strony głównej czyli od Międzyrzeckiej mozna było wejsć bez problemu
Proszę nie czuj się urażony, chodziło mi tylko o to że będąc młodym to raczej nie było miejsca w które by się nie wlazło a te obawy? Z ręką na sercu naprawdę tam nie byłeś, chociażby z raz, po wodę do picia naprzykład i nie wierzę w te ciągłe obawy. Może się mylę. Jeśli pamiętasz opisz coś więcej o pałacu i jego mieszkańcach. Pozdrawiam.
mieskańców było na dole czyli wysokim parterze 3 rodziny w tym moja a wyżej 5 potem 4 no i w przybudówce z boku pałacu mieszkała rodzina takich gospodarzy co mieli krowy kury itp..
Jako dzieci przychodziliśmy tu wraz z Rodzinami (2-5 Rodzin) latem, opalać się - rodzaj majówek. Cały prowiant łącznie z piciem oraz koce przynoszono z domu. Były tu piękne, płaskie, prostokątne i duże łąki otoczone niskimi wałami. Stare drzewa na wałach tworzyły spokojne - zamknięte przestrzenie. Niemniej użytkowane były gospodarczo (wypas bydła i siano). Stąd nasze i Rodziców obawy, że gospodarze nas przepędzą za wygniatanie trawy. Swoją drogą plagą były komary... Spokojna, wąska i cicha Międzyrzecka była ulubionym miejscem przechadzek i przejażdżek (oraz nauki jazdy) początkowo rowerem a później motocyklem i samochodem. Do wnętrza (wejścia i klatki schodowej) pałacu zaglądaliśmy ukradkiem, szczególnie na etapie nauki jazdy rowerami...
Dzięki za ładny opis. Byłem w tej okolicy 11-go bm. Pałac prezentuje się nieźle. Śmieszą tabliczki z informacją "Teren prywatny, zły pies" przypięte do płotów, które swoją konstrukcją przepuściłyby nie tylko psa a i większe zwierzę. Tabliczki takie sobie na wyrost. A swoją drogą nigdy nie zauważyłem informacji typu "dobry pies". Czyżby rzeczywiście wszystkie psy były złe?
Jakim prawem tak w ogóle zajmowano takie nieruchomości po wojnie? Dziś tam byłem (niestety, tylko z telefonem komórkowym), pałac jest odnowiony nakładem dużych środków i widać, że nie oszczędzano (na przykład selektywne szyby). W nieruchomość o wątpliwym stanie prawnym nikt by nie zainwestował tyle.
Takim prawem jak wszystkie inne nieruchomości. Najczęściej dostawało się przydział z określonym metrażem na jednego mieszkańca. Ten pałacyk został kupiony przez prywatnego inwestora od Państwa. Obecnie mieszka w nim właściciel sieci amerykańskich restauracji z niezdrową żywnością.
/
