A ja z holendrem ( my nazywaliśmy go niemiec) miałem do czynienia parę razy , a z jego psami trochę więcej. Przeskakiwaliśmy płot i podkradaliśmy gruszki albo jabłka , miałem wtedy może z 5 lat
Po lewej stronie , trochę bardziej za fotografującym , po wojnie mial ogrodnictwo Holender. Nigdy go nie widziałam, bo mial opinię groźnego dla rozrabiajacych smarkaczy. Gdy była robiona ta fotka powinien tam jeszcze być.
W tym miejscu byla zagroda gdzie w latach 50 chodziliśmy z mamą po mleko. Dostawaliśmy je od starszej Pani, która twierdzila że była ślązaczką a nie niemką. Myślę, że dziś Ci ludzie mogliby normalnie funkcjonować wtedy byli lekko zastrachani. Wiem że ta ślązaczka nie wychodziła wcale na miasto.