"Jeleniogórska gazeta „Der Bote aus dem Riesengebirge” doniosła, co następuje, na temat lądowania balonu w Wysokim Grzbiecie Gór Izerskich. Balon wystartował we wtorek 10 stycznia o 10.45 z miasta Riesa [powiat Miśnia] i wylądował w środę około 1.45 w nocy w leśnictwie Izera w miejscu zwanym „nad Błędną Łąką” przy porębie w wysokim lesie. Balon został przeciągnięty kilkaset metrów przez zmrożone świerki, zanim siatka się podarła i czasza odleciała sama. Kosz spadł prosto na drzewo. Baron von Rochow [Wichard Freiherr von Rochow (1884–1957), właściciel majątku Strauch] i jego towarzysz spędzili noc w koszu, a rano, skoro świt, powędrowali wzdłuż górskiego potoku („Jagnięcy Jar”) bezdrożem przy trzymetrowej pokrywie śnieżnej, aż ich robotnicy leśni, co drzewo zrywali, naprowadzili na właściwą drogę, przetartą już przez sanie. Około godziny 11 dotarli do Izerskiego Młyna [Isermühle], gdzie się dopiero zatrzymali. Pod wieczór wóz pana karczmarza Kittelmanna z [Neue] Iserbaude podjął obu panów, by ich zawieźć w kierunku Świeradowa. Z Iserbaude zjechali oni tam saniami rogatymi. Ponieważ doznali dość poważnych obrażeń nóg i głowy oraz ramienia, nie mogli być obecni przy zabezpieczaniu balonu. W czwartek zabezpieczony został kosz z zawartością, flagi i siatka. Przyrządy były wszystkie całe, cała reszta potłuczona, poza pojedynczymi butelkami itd. Kosz był z dwóch stron zgnieciony niczym papier. Czasza została odnaleziona wisząca na drzewach około 200 metrów od miejsca lądowania i zabezpieczona w piątek. Balon wraz ze wszystkimi rzeczami został przewieziony do domu zdrojowego w Świeradowie. Tam też zakwaterowali się obaj panowie. Balon nazywa się „Drezno” i należy do Towarzystwa Aeronautycznego „Dolna Łaba”. Lądowanie mogło być dla obu panów bardzo niebezpieczne, bo do balonu przyczepiły się duże gałęzie i wierzchołki drzew, które zostały następnie rozrzucone w promieniu 300 metrów." ("Reichenberger Zeitung", 20.01.1911)