Gorce – tragiczne wydarzenia z 28 na 29 lutego 1948 roku.
|
|
Opisane niżej wydarzenia miały miejsce w nocy z 28 na 29 lutego 1948 roku
w miejscowości Gorce
|
Opisane niżej wydarzenia miały miejsce w nocy z 28 na 29 lutego 1948 roku w miejscowości Gorce
Opisane niżej wydarzenia miały miejsce w nocy z 28 na 29 lutego 1948 roku w miejscowości Gorce (do 1947 roku Piastowo) na Dolnym Śląsku. Mimo, że od maja 1945 roku trwał tu napływ polskich osadników to znaczna część budynków i gospodarstw opuszczonych przez wysiedlaną ludność niemiecką stała nadal pusta i niezasiedlona. Taki stan rzeczy był zachętą dla szabrowników przybywających licznie - głównie z terenu Polski centralnej. W odpowiedzi mieszkańcy wsi i małych miasteczek organizowali grupy samoobrony i prowadzili nocne patrole, których zadaniem była ochrona mienia i dobytku przed grabieżą. Podobno grupy te działały w ramach struktur ORMO (Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej), lub pod jej patronatem.
W dniu 28 lutego dyżur taki przypadał Antoniemu Wesołowskiemu (43l.) i Stanisławowi Masalskiemu. Jednak z uwagi, że ten drugi okazał się być wieczorem „niedysponowany”, w ostatniej chwili zastąpił go jego 16-letni syn Hilary, członek Z.H.P. Patrol został uzbrojony w karabiny typu Mauser. Tragiczne wydarzenia rozegrały się około godziny 01:30 na ulicy Słowackiego (dawnej Masalskiego i Wesołowskiego, obecnie Zachodniej) w pobliżu wiaduktu kolejowego. Patrol prowadzony przez wspomnianych mieszkańców Gorc natknął się na dwóch osobników, którzy prawdopodobnie przyjechali nocnym pociągiem z Poznania. Zostali oni wezwani do wylegitymowania się. W odpowiedzi z ich strony padły strzały. Hilary Masalski zginął na miejscu a Wesołowski zdołał oddać kilka strzałów z Mausera. Zabiły one jednego z napastników a drugiego raniły. Niestety sam też został postrzelony w brzuch i rękę. Udało mu się wprawdzie o własnych siłach dotrzeć do punktu PCK, który znajdował się w odległości około 150 metrów (obecnie sklep mięsny „U Michała”), jednak nie doczekał się przybycia lekarza lub transportu do szpitala. Zapewne zmarł z wykrwawienia. Jako sprawców tego morderstwa ówczesna propaganda wskazała AK-owską „reakcję” lub członków Wehrwolf-u. Tych drugich łatwo można było wykluczyć ustalając tożsamość zabitego napastnika.
Pogrzeb tragicznie poległych odbył się w środę 3 marca, na cmentarzu przy ul. Chopina w Gorcach. Wszystkie koszty pokrył skarb państwa. Kondukt żałobny przeszedł ulicami miasta. Trumny z ciałami poległych, niesione na ramionach przez żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, okryte były biało-czerwonymi flagami. Uroczystości pogrzebowe poprzedzone mszą żałobną w intencji zmarłych prowadził ks. Roman Kowalski, proboszcz tutejszej parafii. Złożeniu trumien w grobach towarzyszyła trzykrotna salwa honorowa.
Władza ludowa przekształciła pogrzeb w wielką manifestację polskości. Propaganda przedstawiała poległych jako strażników ładu i porządku, pionierów walki o polskość Ziem Odzyskanych. Według ówczesnej prasy w pogrzebie wzięło udział 15 tys. osób, w tym przedstawiciele: partii politycznych, organizacji młodzieżowych, Straży Pożarnej, kompanie ORMO, MO i WOP-u z całego powiatu wałbrzyskiego. Wkrótce na koszt państwa wykonano na mogiłach poległych nagrobki. Ponadto w czwartą rocznicę śmierci, tj. w 1952 roku,w miejscu tragedii postawiono pomnik – tablicę pamiątkową z napisem: „Wieczna Chwała Bojowników o Polskę Ludową; Tow. Masalski Hilary; Tow. Wesołowski Antoni; Poległym z rąk reakcji w Gorcach 29 II 1948 r.; 10 – Rocznica PPR; Społeczeństwo Gorc”. Wykonali go Panowie Żbik i Mania. Pod pomnikiem tym, co roku odbywały się uroczystości rocznicowe i składano wieńce. Brali w nich udział uczniowie miejscowej szkoły podstawowej (w tym i ja), harcerze, lokalni notable oraz od czasu do czasu kompania reprezentacyjna LWP. Pamiętam, że po jej „występie” główną atrakcją była zbiórka łusek po salwie honorowej oddawanej na cześć poległych.
W 1966 r. Miejska Rada Narodowa zdecydowała się zmienić nazwę ulicy, na której doszło do tragedii, ze Słowackiego na Masalskiego i Wesołowskiego.
Niestety, czas nieubłaganie biegnie do przodu. Zmieniły się poglądy i ustrój polityczny. Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku „ktoś” uznał pomnik za relikt przeszłości rodem z PRL-u i podjął decyzję o jego likwidacji. Przypuszczam, że tym „kimś” byli radni Boguszowa–Gorc. Nie mam co do tego jednak pewności, ponieważ ustaliłem, że w zasobach archiwum zakładowego Urzędu Miasta nie ma uchwały dotyczącej likwidacji pomnika.
Dziś po pomniku nie pozostał już żaden ślad. Czy faktycznie była to słuszna decyzja, czy może pomnik należało potraktować jako świadectwo tamtych tragicznych wydarzeń i związanych z nimi ludzkich losów?
Przytoczone powyżej informacje są efektem wspomnień niektórych mieszkańców Gorc, od których udało mi się je zebrać. Z uwagi na to, że dotyczą wydarzeń, które miały miejsce ponad 60 lat temu czasami były one niespójne a nawet się wykluczały. Czas robi swoje, a z jego upływem pamięć ludzka słabnie.
Kończąc opis tego zdarzenia mam świadomość, że powyższe stanowi zaledwie próbę ukazania tego, co naprawdę wydarzyło się w nocy z 28 na 29 lutego 1948 roku. Zwracam się więc z uprzejmą prośbą o wszelkie uwagi i spostrzeżenia mogące pomóc w zgłębieniu tematu. Zachęcam, aby Ci wszyscy, którzy mogą wnieść coś nowego do opisanego wydarzenia, podzielili się swoja wiedzą na ten temat.
autor : T. Bieniasiewicz zdjęcia: http://wroclaw.hydral.com.pl/
|