Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Pomnik techniki - Belka Gerbera (fragment), Opole
Zdzisław K.: Za pomnikiem kontenery standardu Innofreight używane do wożenia koksu do pieca w Eisenhüttenstadt należącego do ArcelorMittal.
Euro 2012 we Wrocławiu, Wrocław
Tomen: Powinno być "na placu przed dworcem ...". Prośba do Admina o korektę opisu, bo autor już się nie loguje.
ul. Szajnochy Karola, Wrocław
MacGyver_74: Nie musisz usuwać. Nad zdjęciem, po lewej stronie jest ikona "Edycja". Możesz podmienić.
Zakłady Persan Polska, ul. Krakowska, Wrocław
Zdzisław K.: Kadry nie do powtórzenia. Już historyczne zdjęcia. Obok jest tajemnicza działka na którą zwożone są od kilku lat gruzy, i dziwne materiały budowlane. Z niewiadomym przeznaczeniem?
Zajazd Pod Złotym Lwem, ul. Główna, Bardo
Hellrid: Haagstrasse, to początek ulicy Kolejowej zaraz za mostem.
Bardo
Hellrid: Dopisałem nazwy ulic archiwalnych.

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Hellrid
Rob G.
atom
Rob G.
Alistair
atom
atom
atom
atom
atom
atom
atom
LukaszGrzelik
atom
atom
atom
atom
atom
atom
Danuta B.
Alistair

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Dzieje Piskorzowic
Autor: Maciej S.°, Data dodania: 2010-09-08 02:01:59, Aktualizacja: 2019-02-05 22:50:45, Odsłon: 10471

"Piskorzowice to były wrota piekieł, masowy grób 11 kompanii."

"Piskorzowice to były wrota piekieł, masowy grób 11 kompanii."
Piękne widoki wiosną, mnóstwo kwitnących drzew owocowych i krzewów, małe zarośnięte pagórki i jedyny zachowany dom, robią niesamowite wrażenie. Tak dziś wyglądają Piskorzowice... Wbrew przypuszczeniom, nie była to wcale taka mała wieś. Przed wojną znajdowała się tutaj szkoła, niewielki zajazd i mieszkało około 200 osób pracujących głównie na roli. Przedwojenny średzki regionalista Rudolf Smolla w swoim piśmie pt. "Heimatblater fur den Kr. Neumarkt", w numerze z 1924 roku pisze, że osiedle ma słowiański rodowód a jego nazwa wywodzi się od polskiego słowa "piskorz". Pierwsza wzmianka o miejscowości "Piscoruice" pochodzi już z 1217 roku, a kolejna napisana ponad sto lat później, w 1326 roku informuje nas, że "Piscorowicz" zostają nabyte przez rycerza Guntera von Lukowa. Piskorzowice są często potem wymieniane w licznych dokumentach, gdzie podaje się kolejnych właścicieli i ceny, które zapłacili za miejscowość. Ciekawe wiadomości przynosi nam dokument z 1786 roku, w którym możemy przeczytać o tym, że w "Peiskerwitz" znajdowała się szkoła, gospoda i mieszkało 17 gospodarzy. W XVIII wieku była to średniej wielkości wieś. Piskorzowice bez większych zmian rozwijały się aż do lat 40. XX wieku. Dorobek kilkunastu pokoleń zniszczyła jedna noc z 29 na 30 stycznia 1945 roku. Wioska w grudniu 1944 roku stała się ważnym punktem strategicznym wojsk niemieckich. Jej położenie (zaledwie 200 metrów od rzeki Odry) przyczyniło się do tego, że miejscowość została włączona w pas obrony o nazwie "Oder-Breslau", z którym Niemcy żywili nadzieje powstrzymania radzieckiego marszu na Berlin. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że jeżeli linia Odry zostanie przełamana, nic już nie powstrzyma "czerwonej zarazy przed zalaniem Rzeszy" - jak podawała goebbelsowska propaganda. Aby ostatecznie zamknąć pierścień wokół Twierdzy Wrocław Armia Czerwona musiała zdobyć ten przysiółek i wyprzeć całkowicie oddziały niemieckie w kierunku miasta. Pierwsze natarcie, z marszu, nie powiodło się i żołnierze radzieccy ze znacznymi stratami musieli się cofnąć na prawy brzeg Odry. Drugi atak, powtórzony kilkanaście godzin później (29 stycznia) zdołał uchwycić przyczółek na drugim brzegu rzeki. Prawie całkowicie wycięty został broniący się tutaj batalion SS "Speckman". Dowództwo niemieckie, przeczuwając ostateczną klęskę wysłało broniącym się najbardziej elitarny pułk SS "Besslein". Tak swoje walki w Piskorzowicach wspomina jeden z esesmanów Georg Haas, który w latach 70. wydał książkę pt.  Płomienie nad Odrą": Na skutek naszego silnego obstrzału natarcie radzieckie zaczęło się załamywać, byliśmy już prawie we wiosce i myśleliśmy, że idziemy dobić "Iwana", kiedy nagle zza budynków wyjechały przeklęte czołgi Stalina, wybuchła potworna panika, byliśmy wprost  dziesiątkowani. (...) Następnie żołnierz opisuje odwrót swojej kompani w stronę Wrocławia, ciężkie walki w lasach Piskorzowic i "morze krwi", jakie zostało tam przelane. Autor pisze również, że wszędzie było czerwono od krwi i wybuchów (...). Piskorzowice to były wrota piekieł, masowy grób 11 kompanii. (...). Ze 123 ludzi należących do tej kompanii, wchodzącej w skład pułku "Besselein", zdolnych do dalszej walki przetrwało 23. Niemcy w trakcie desperacji przerzucili w to miejsce jeszcze cały oddział Volkssturmu, słabo wyszkolony i uzbrojony. W niedługim czasie został on praktycznie zmiażdżony. Niemieckie niedobitki przedostały się do oblężonego Wrocławia, gdzie wzmocnione przez nowych ludzi brały udział w obronie Twierdzy. Bitwa, a zwłaszcza jej finał, była wielkim sukcesem wojsk radzieckich. Został złamany jeden z najsilniejszych punktów oporu armii niemieckiej. Nie jest znana dokładna liczba poległych, ale musiała być znaczna, skoro jeszcze wiele lat po wojnie można było natrafić tutaj na ludzkie szczątki. Do dzisiaj natura nie zdołała zatrzeć śladów tamtych zażartych walk. Prawie wszędzie w okolicy Piskorzowic można natknąć się na liczne okopy, transzeje i leje po pociskach artyleryjskich oraz granatach moździerzowych. A przy odrobinie szczęścia można natrafić na łuskę, odłamek lub zniszczoną maskę przeciwgazową. Alfred Dziak, jeden z pierwszych osadników w Pisarzowicach, w wiosce położonej zaledwie 1,5 km od opisywanej miejscowości, wiele lat przepracował na naszej średzkiej ziemi i wiele pamięta z tamtych trudnych czasów. A tak wspomina swój pierwszy pobyt w Piskorzowicach w 1947 roku: - Byłem wtedy młodym chłopakiem. zatrudniłem się przy wycince drzew. W Piskorzowicach było mnóstwo starych dębów, mocno uszkodzonych przez działania wojenne. Wszystkie drzewa wycinaliśmy wtedy ręcznie, piłą "moja-twoja". Odgarniając liście wokół następnego drzewa, które mieliśmy wyciąć, moja ręka natrafiła na jakiś twardy przedmiot. Wyrwałem go z podłoża. Był to skorodowany hełm niemiecki, z którego wypadła ludzka czaszka. Po chwili zauważyłem, że pod ściółką znajduje się kompletny szkielet żołnierza. Był na nim pas, ładownice, manierka, nawet karabin, który po przeładowaniu jeszcze działał. Był to okres po zdaniu broni, więc wyrzuciłem go do pobliskiego stawu... Od pana Alfreda dowiedziałem się również, że w Pisarzowicach mieszka jeszcze jeden człowiek, który może znać więcej szczegółów na temat wspomnianych walk, ponieważ przymusowo pracował w tej miejscowości od 1943 roku. Pan Jan - mój kolejny rozmówca - przedstawił mi swoją relację z pobytu w Piskorzowicach: - W Pisarzowicach mieszkam od 1943 roku. Dostałem się tutaj jako przymusowy robotnik. W trakcie samej bitwy nie było mnie w tej miejscowości. Zostałem wywieziony wraz z innymi w głąb Rzeszy. Wróciłem tutaj dopiero w maju 1945 roku. Chciałem zamieszkać w tej wsi. Chodziłem wtedy na spacery do Piskorzowic. Wioska praktycznie nie istniała, wszędzie unosił się nieznośny fetor i na każdym kroku leżały ciała poległych żołnierzy. W trakcie jednego ze spacerów natknąłem się na spaloną stodołę. Musiała być czymś w rodzaju szpitala polowego. W środku znajdowało się około 10 zwęglonych trupów niemieckich żołnierzy. Wszędzie leżały hełmy, puszki na maski gazowe, manierki i broń, a z pobliskich drzew sterczały tylko kikuty... Natomiast żadne źródła nie informują o żołnierzach słowackich, walczących po stronie niemieckiej. Pan Jan otrzymał w latach 60. list ze Słowacji z prośbą żony o informację na temat poległego tutaj jej męża, żołnierza słowackiego. Piskorzowice były miejscowością najbardziej zniszczoną w skali powiatu średzkiego i nie zdołały się już podnieść z ruin. Jak widać historia wsi jest bardzo burzliwa i skłania do refleksji o przemijaniu wszystkiego. Choć nie ma tej wsi na prawie żadnej mapie, nie należy skazywać jej na zapomnienie.

Paweł Duma
Ze strony http://naszestowarzyszenie.webpark.pl/dzieje_piskorzowic.htm


/ / /