Biblioteka Uniwersytecka płonie
|
|
10 maj 1945 rok
|
"....Około 8 rano wpada goniec : " Biblioteka uniwersytecka płonie!". Zabieram pozostałych ludzi i biegiem udajemy się na Kępę Piaskową. Na miejscu stwierdzam, że ogień w parterze biblioteki uniwersyteckiej zgodnie z naszymi przewidywaniami wczorajszymi, wygasł niemal zupełnie i od tej strony nie zagraża nic złożonym po przeciwnej stronie ulicy księgozbiorom. Natomiast budynek Instytutu Wschodniego sąsiadujący od południa z kościołem św. Anny zastajemy w ogniu. Zajął się od pożaru podłożonego w przylegających doń kamienicach. Wpadamy do nawy kościoła, gdzie leżą książki, i zastajemy sytuację groźną. Dach kościoła płonie, a palące się listwy zaczynają osypywać się na stosy książek przez olbrzymi otwór wybity w sklepieniu. Moi chłopcy rzucają się z determinacją na ratunek. O wodzie nie ma mowy. Wodociąg miejski zniszczony. Do Odry zbyt daleko i nie ma czym wody nosić. Próby ratunku ograniczają się do usuwania osękami spadających, palących się kwaczy i odrzucania "za burtę" książek, które rozpoczęły się tlić. W tym momencie rozlega się ogłuszający huk wybuchu. Przez rozwalone sklepienie kościoła i rozbitą bramę wpada chmura czarnego, gorącego i pełnego iskier pyłu. Ogarnia nas ciemność.W tej chwili uświadamiam sobie, że budynki we Wrocławiu są podminowane albo pełne materiału wybuchowego w piwnicach. Na Kępie Piaskowej, gdzie mieściła się komenda obrony twierdzy, nagromadzenie broni i materiałów wybuchowych musi być szczególnie duże. Oceniam sytuację za beznadziejną i rzucam rozkaz cofnięcia się. Ale moi ludzie podnieceni wzmożonym atakiem ognia nie myślą mnie słuchać. Krew mi uderza do głowy. Jestem wściekły na nich za niesubordynację i na siebie, że ich tutaj przyprowadziłem. Rzucam ponownie stanowczy rozkaz i wypadam na ulicę. Spostrzegłem jednak, że za mną biegnie tylko jeden z młodych współpracowników. Pytam, gdzie reszta. Odpowiedź: "Nie chcą iść, mówią, że nie wszystko stracone". Wracam ażeby jeszcze raz powtórzyć rozkaz, ale pasja ściska mnie za gardło i nie pozwala wyrzucić słowa. W tym momencie rozlega się nowy wybuch i huk walących się murów.Na jezdnię sypią się ściany Instytutu Wschodniego i część kościoła Najświętszej Marii Panny. Równocześnie jednak w chmurze pyłu i lecących płonących kwaczy i iskier ukazują się sylwetki dalszych trzech moich studentów wypadających z kościoła św. Anny...."
Biblioteka przestała istnieć
Powyżej przedstawiłem fragment raportu jaki w dniu 10 maja 1945 roku złożył profesor Stanisław Kulczyński były rektor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Właśnie w dniu 10 maja spłonęła olbrzymia część księgozbioru licząca około 250 tysięcy książek. Wcześniej, podczas walk o Festung Breslau zniszczeniu uległa podobna jeśli nie większa cześć księgozbioru uniwersyteckiego.
bonczek/hydroforgroup/2010 - na podstawie "Dolny Śląski" cz. I - Instytut Zachodni 1948
|