Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Zdjęcia niezidentyfikowane (Międzybórz), Międzybórz
Hellrid: Najprawdopod. ulica Wrocławska, widoczna po prawej: , jednak brakuje innych porównań. Książka adresowa przedsiębiorstw wymienia wprawdzie nazwiska braci, ale nie podaje nazwy ulicy.
Karczma Pod Czarnym Niedźwiedziem (dawna), ul. Wrocławska, Międzybórz
Hellrid: Budynek jest opisany na Herderze jako Bürgerhaus , dość szybko wypatrzony został na panoramie przy ulicy Wrocławskiej: , tutaj widać jego fragment ściany:
Kościół filialny Matki Bożej Bolesnej, Suszka
Stan: Do 2018 r. w tym miejscu znajdował się krzyż drewniany, widoczny m.in. na tej fotografii: Może uda się ustalić losy tego obiektu sakralnego (Pilce?).
ul. Kolejowa, Międzybórz
Hellrid: Wizualnie udało się namierzyć prawy dolny róg (Heinrich David, Kolonialwaren, Herrenstrasse 82 - jest już obiekt), na lewo Paul Goy Gasthaus (AB1927 wskazuje że to Herrenstrasse 21 - czyli Kolejowa) oraz Schoeps Gustawv, Stellmmeister, Herrenstrasse 95 - czyli znów Kolejowa.
Dom nr 19 (dawny), ul. Wolności, Szczytna
Termit: Racja bo mam kilka zdjęć a tu ewidentnie widać niemiecki szyld To było w 1938 roku
Orszak Trzech Króli (2024), Wałbrzych
moose: To chyba coś poważnego, bo kolega był odporny na krytykę więc nie podejrzewam że to foch.

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Hellrid
McAron
Hellrid
Termit
Termit
Parsley
moose
Rob G.
Parsley
Termit
Ireneusz1966
Hellrid
Hellrid
Hellrid
Zbigniew Waluś
FM
FM
FM
Termit
Termit
Termit

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Historia Winowa
Autor: McAron°, Data dodania: 2009-05-18 22:23:24, Aktualizacja: 2009-05-18 22:23:24, Odsłon: 5002

zaczerpnięta ze strony parafii pw. Ducha Świętego w Winowie
Po raz pierwszy wioska ze swojej nazwy jest wymieniona w dokumentach z 1412 r. Pojawia się również przy tej dacie dziedziczny właściciel Winowa, niejaki Mathias Schan von Gorzicz. Widać więc, że z pewnością wzgórze już o wiele wcześniej było zamieszkałe i miało swoje znaczenie, skoro było określonym dziedzicznym dobrem. Nazwa Winowa wówczas brzmi “Wyno”. Inaczej można byłoby powiedzieć “Wino”. Zresztą do dziś sami mieszkańcy, jak też sąsiedzi bardzo często na miejscowość mówią właśnie “Wino”. W czasach niemieckich nazwa brzmiała “Winau”.

Nazwa nie jest bezpodstawna. Wzgórze południowe w sposób naturalny sprzyjało uprawianiu winorośli, co jednak podobno nie było za bardzo skuteczne. Owoce dobrze się rozwijały na początku. Jednak brak słońca powodował, że ostatecznie miały bardzo cierpki smak, który nie nadawał się do spożywania, za to wyciskano z niego moszcz, który po przefermentowaniu zwykle dawał niezbyt wysokiej jakości winny napój. Można nim było marnie rozweselić trudny los. Legenda wspomina, że ktoś tu na tej górze szukał skarbów, które miały być schowane przez dawnych rycerzy - rozbójników, zwanych z niemiecka “Raubrittern”, a po śląsku “rołpsiki”. On to właśnie na zboczu Babiej Góry, o której są nikłe ślady już z 1300 r., miał rozpocząć uprawę latorośli. Inna wersja mówi, że winnice pod Babią Górą należały do białych zakonników. Mogli to być norbertanie z Czarnowąs, którzy przyszli na te ziemie z Rybnika w 1228 r. Książę Kazimierz, syn Mieszka Plątonogiego, nadał im wiele posiadłości, które oni starali się dobrze rozwijać. Innego zakonu w tym czasie w tych okolicach nie znamy. Prawdopodobieństwo jest na tyle duże, ponieważ okoliczne dobra (Mechnice, Chmielowice) były w ich rękach. Ponadto winorośl była klasztorowi zawsze potrzebna.

Tradycja winnic jest gdzieś głęboko ukryta w sercu i w mentalności mieszkańców Winowa. Po dziś dzień niektóre domy noszą ozdoby liści winogron. Dziś winnic już nie ma, nie brakuje jednak smakoszy tego napoju. Ukute zostało powiedzenie: “W Winowie wina już się nie cichtuje, ale smakoszy ognistych trunków nie brakuje!”

Mówi się również, że właśnie tu na winowskim wzgórzu istniał mały zamek obronny dla miasta Opola. Przede wszystkim miał się on mieścić na skraju puszczy i wielkich bagien oraz stawów, chroniąc książęcy gród przed najazdami z południa i ze wschodu. Nie cieszył się podobno zbyt dobrą opinią, gdyż to właśnie tu mieli się chronić wszyscy, którzy nie tylko pilnowali szlaku, ale jeszcze czasem napadali na karawany kupców ciągnących szlakiem ku miastu. Nie zawsze książę opolski był w stanie sobie poradzić z tymi, którzy z jednej strony bronili grodu, z drugiej zaś zbyt swawolnie grasowali po okolicy uciskając biednych mieszkańców. Nigdy nie było wiadome, po której staną stronie. Legenda wspomina także i to, że gdy wpadali do wiosek “rołpsiki” wówczas kobiety i dziewczęta chroniły się w lesie na wzgórzu, zwanym po dziś dzień Babią Górą. Brakuje jednak na to przekazów historycznych. Wszystko zachowało się jedynie w formie podań, legend i opowiadań.

Krótko przed przejściem Śląska pod berło Habsburgów, a więc w czasie kiedy księciem Opola był Jan Dobry, ostatni z rodu Piastów opolskich, Winów należy również do posiadłości książęcych. Zobowiązywało to mieszkańców do różnych świadczeń na rzecz dworu w Opolu. Czasem książę na dłuższy lub krótszy czas nadawał dobra zasłużonym rycerzom lub szczególnym obywatelom. W 1534 r. wieś liczy siedmiu kmieci, sześć łanów uprawnych i trzy nieuprawne. Widać więc, że miejscowość nie jest zbytnio rozwinięta, jest małą osadą, mieszkańcy niewyzwoleni pracowali na pańskim. Urbarz książęcy z 1618 r. mówi o czterech wyzwolonych kmieciach, którzy wykupili swoje prawa, także prawo do starego dworu lub dawniejszego zamku. Natomiast przynależne szerokie grunta zamieniono na folwark, którym zarządzał niejaki pan Hanssen von Oppersdorf.

Był podobno urzędnikiem austriackim zarządzającym w pewnym okresie całą prowincją. Trudno powiedzieć czy był to jakiś głębszy związek ze słynnym rodem Oppersdorfów, którzy wtedy byli właścicielami Głogówka i wielu innych przyległych wiosek oraz majątków. Jest to do sprawdzenia. W każdym razie od tego czasu datuje się powstanie mająku folwarcznego, który utrzymał się aż do 1917 r., a więc niemal do końca I wojny światowej.

Wojna trzydziestoletnia (1618—1648), jak też pobyt Szwedów na Śląsku, to jedno wielkie pasmo cierpień i ucisku dla ludu tej Ziemi. Ucierpiały właściwie wszystkie podopolskie wioski, jak też samo miasto Opole, które zostało spalone. Również został spalony Winów. Ludzie uciekli z wioski chroniąc się w rozpadlinach nad Odrą. Legenda mówi, że w czasie przemarszu wojsk na zgromadzonych w polu modlących się mieszkańców spadła gęsta mgła. To spowodowało, że właściwie nikt z ludzi nie ucierpiał. Na tę pamiątkę w nizinie nadodrzańskich łangów między Winowem a Folwarkiem postawiono w szczerym polu kapliczkę. Stoi aż do dzisiejszego dnia. Pochodzi więc z około XVII w.

Do nieszczęść Śląskiej Ziemi zaliczają się również liczne epidemie i zarazy, które bardzo mocno dziesiątkowały ludność. W tym czasie powiększały się tylko cmentarze. Cmentarz winowski leżący niemal na samym wierzchołku wzgórza jest bardzo stary. Niektórzy mówią, że jest to miejsce jeszcze dawnego kultu pogańskiego, jak również miejsce pochówku przez wiele wieków. Leżał dalej za wioską, prawdopodobnie tu również chowano umierających na zarazę. Czarna śmierć, inaczej zwana na Śląsku “morowe powietrzy” w przeszłości wiele razy nawiedzała tę Ziemię, często przynoszona przez obce wojska i armie. Podobnie jest z cmentarzem w sąsiedniej Wójtowej Wsi.

Dokumenty z 1784 r. mówią o folwarku położonym na samym wierzchołku wsi. Majątek przechodził z rąk do rąk. Nie zawsze rozwijał się szczęśliwie. Ponadto we wiosce było 10 zagrodników i 4 chałupników. Cała wieś w 1784 r. liczyła 179 mieszkańców. Widać więc, że wioska specjalnie się mocno nie rozwijała. Jest to czas, kiedy Śląsk już był pod panowaniem pruskich Hohenzollernów, którzy począwszy od 1742 r. pod wodzą dzielnego króla pruskiego Fryderyka II, zwanego Wielkim, (a na Śląsku “Starym Frycem”) przez 20 lat wydzierali tę ziemię z rąk rządzących Austro-Wegrami Habsburgów, których przedstawicielem wówczas była cesarzowa Maria Teresa. Już przedtem brakowało wolności i samostanowienia. Po zmianach politycznych stan ludu śląskiego wcale się nie poprawił.

Po połowie XIX w., a więc w 1864 r. jest nadal folwark z czworakami, który liczył razem 953 morgi gruntu ornego oraz 23 morgi łąk. Był to solidnie zbudowany kompleks, w którego oborach i stajniach znajdowało się: 13 koni, 13 wołów, 4 krowy, 35 sztuk jałowizny. Wioska natomiast miała do dyspozycji 200 mórg ziemi, 12 koni, 2 woły, 20 krów, 9 sztuk jałowizny i 6 świń. Wszystko to było w rękach dwóch wolnych zagrodników i 12 chałupników. Mówiono, że te dwa wolne gospodarstwa to ród Duszów oraz ród Przybylów. Oni też posiadali kuźnie, z czym wiązał się najczęściej również handel końmi. Był taki czas, że folwark był w lepszej sytuacji gospodarczej. Częściej jednak te dwa rody dyktowały całą sytuację gospodarczą wioski. Ogólnie w 1861 r. wieś razem z mieszkańcami i pracownikami folwarku liczyła 225 osób. Mieścili się w 35 domach mieszkalnych, przeciętnie więc każda rodzina liczyła 6—7 osób. Już w 1890 r. wioska w całości liczy 274 mieszkańców, z tego większość posługuje się narzeczem śląskim (265 osób). W 1900 r. Winów liczy 291 mieszkańców, zaś w 1910 jest już tylko 274 osoby zamieszkujących wioskę. Skąd taki spadek? Podupadł bardzo folwark i powoli zaczęto parcelować grunta królewskie. Wielu robotników rolnych, którzy pochodzili z Galicji, spod Krakowa, opuściło to miejsce. Mieszkali w czworakach, w bardzo starym, dużym murowanym domu o bardzo grubych murach (ok. 1 m), który był uważany za najstarszy murowany dom we wiosce.

Kiedy wybuchła I wojna światowa wielu mężczyzn i młodzieńców musiało pójść na front. Niektórzy nie wrócili. Wśród nich byli dwaj synowie Wojciecha Ligudy, Franciszek i Karol, a później nawet trzeci syn — Emanuel, który zmarł po wojnie na wskutek odniesionych ran na froncie. Kiedy się zakończyła wojna rozpoczął się na Śląsku czas bardzo niespokojny. Ludność podniosła głos dopominając się swoich praw. Poczytano to za polityczny sprzeciw. Zresztą agitatorzy działali tak ze strony polskiej, jak i ze strony niemieckiej.

Po przegranej wojnie w 1918 r. rozparcelowano majątek królewski. Cały grunt folwarku liczył podobno wtedy jeszcze ok. 400 mórg, a więc 100 hektarów. Winów i Szczepanowice stanowiły jedną całość. Większość pola w Winowie nabyli dwaj gospodarze: Johann Wiesiolek z Dańca i Piechota z Grudzic. Pierwszy z nich był jednocześnie sołtysem. Ich posiadłości zamykały się w powierzchni ok. 25 hektarów każda. Resztę kupowali gospodarze mniejsi poszerzając swoje gospodarstwa. Ci wielcy gospodarze musieli później część swoich gruntów odstąpić na poligon wokoło powstałych w 1935 r. w Szczepanowicach koszar wojskowych.

Okres powstań śląskich nie tylko podzielił Śląsk, ale i mieszkańców wiosek, a nawet rodziny. Prostym ludziom trudno się było zorientować w prawdzie. Wyglądało na to, że zarówno jedna jak i druga strona chciała za wszelką cenę wygrać tę niepełną świadomość różnymi wizjami i obietnicami, które ostatecznie nie ujrzały światła dziennego. W konsekwencji rodziny powstańców śląskich często wyjeżdżały później do Niemiec. Ta część Śląska, zwłaszcza podopolskie wioski, mocno optowała za Polską, za co później władze dały ludziom to boleśnie odczuć. Najczęściej owa władza to nikt inny tylko mieszkańcy tych samych wiosek, którzy akurat stanęli po przeciwnej stronie. Po plebiscycie postanowili przyczynić się do robienia porządku wśród swoich. Czasem linia demarkacyjna owych bolesnych podziałów przebiegała przez serce wielu śląskich rodzin, co było z wielką szkodą dla tej cechy, która na Śląsku zawsze była bardzo ważna — dla rodzinności. Wówczas to w 1925 r. Winów liczył 315 mieszkańców, w 1933 r. — 415, zaś w 1939 r. — 615. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść w 1939 r.

II wojna światowa w swoim żarłocznym apetycie pochłonęła miliony istnień ludzkich. Wśród nich byli również Winowianie. Wioska dosłownie została zdziesiątkowana. Zginęło lub zaginęło 40 osób. Szczególną postacią, która oddała życie w obronie swojej wiary, przekonań, jak również w obronie drugiego człowieka był ks. Alojzy Liguda, misjonarz werbista. Jego całopalna ofiara była owocem tego wszystkiego, co zdołał wydobyć między innymi ze swojej rodzinnej, Śląskiej Ziemi. W niej to spoczęły jego prochy po męczeńskiej śmierci w obozie koncentracyjnym w Dachau. Zaś na drugim końcu świata w Chinach w 1944 r. zginął drugi winowski werbista i misjonarz o. Paweł Bhul. Po wojnie, która była okrutna w swoich skutkach dla ludności, we wsi mieszkało 363 osoby.

Szczególna epopeja nadodrzańskich wiosek rozegrała się na początku 1945 r. Linia Odry stanowiła naturalne umocnienie. Już od dłuższego czasu wojska ostrzeliwały się nawzajem. Ludność kryła się po piwnicach. Wojska radzieckie nacierały z ogromną siłą. Niemcy na linii działań frontowych likwidowali wszelkie punkty trygonometryczne w tym też i krzyże. Pod siekierami padł również winowski krzyż na łangach, który po wojnie odnowił i na nowo poświęcił ks. K. Tokarz. Po sforsowaniu Odry i zdobyciu poszczególnych wiosek zaczęła się rzeź mieszkańców Boguszyc i Chrzowic oraz okolicznych wiosek. Nie ma wioski z tego okresu, gdzie ktoś by nie zginął. Jednak te tereny ucierpiały najbardziej. Tam też zginęły trzy kobiety z Winowa, matka i dwie córki z rodziny Nowaków: Apolonia, Barbara i Cecylia. Mieszkańcy samego Winowa w większości zdążyli uciec przed frontem. Inni cudownie zostali uratowani, do nich zalicza się rodzina Walecko i Dusza. Na pamiątkę cudownego ocalenia przy domostwach tych rodzin zostały po wojnie postawione krzyże dziękczynne.

Kiedy po gehennie wojennej ludzie powoli zaczęli dochodzić do siebie zaskoczyła ich nowa, trudna rzeczywistość. Nikt się nie spodziewał, że jeden ucisk zamieni się w drugi, który dla ludu śląskiego wcale nie był łaskawszy niż poprzednie. Pełne boleści doświadczenia ukazały całą swoją twarz w latach 1946—60. Wielu mężczyzn wracających po wojnie z niewoli ginęło bez śladu we własnych wioskach. Tak na przykład było w niedalekich Wrzoskach czy Chróścinie. Wiele kobiet i mężczyzn zostało wywiezionych po wojnie na Sybir, skąd już nigdy nie wrócili. Ci, którym udało się wrócić nie potrafią o tym mówić. Czynne zaczęły być również Łambinowice, gdzie wielu Ślązaków, którzy pragnęli zostać na swojej ojcowiźnie zostało osadzonych w obozie koncentracyjnym. Mówiło się, że właśnie taki obóz był przygotowywany również na poligonie w Winowie. Zamiar jednak został zdemaskowany przez Radio “Wolna Europa” i podobno zaniechano tego planu. W Łambinowicach znalazła się rodzina Wiesiolków z Winowa. Do dziś nie jest jasna sprawa zbiorowej mogiły na placu dawnego kina “Ogrodowego” w Opolu, a także kilku innych miejsc. Zaczęły się wysiedlenia rodzin, rabunki, prześladowania ludności rodzimej. Nasuwa się jeden wniosek: totalitaryzm, obojętnie w jakich znajduje się rękach, jest tak samo okrutny i brutalny, a nienawiść raz zasiana w sercu długo zbiera obfite owoce.

Oprócz bolesnych ograniczeń ze strony duchowej i religijnej dla Ślązaków zaczął się okres dyskryminacji. Określenia “Szwaby”, “Germańcy”, “Hanyse”, które nagminnie można było słyszeć przy każdej okazji, otwierały ludziom wyraźnie oczy i budziły świadomość, że są tu niechciani, wręcz niepożądani. Skutkiem tego było, że wielu, którzy dotąd utożsamiali się z tą Ziemią, czując się coraz bardziej obco, zaczęli ją powoli opuszczać wyjeżdżając — jak to miało miejsce w historii tej Ziemi już wiele razy — na Zachód; do Niemiec i dalej. Często tam również nie byli w stanie do końca się odnaleźć ze swoim sposobem życia, mentalnością i wiarą. Niejednokrotnie nie zaakceptowani przez innych czują nawet w dobrobycie materialnym obcość. Wielu zwiodła możliwość lepszego życia, to jednak nie dokonało się bez poniesionych strat duchowych.

Za: http://www.winow.opole.opoka.org.pl/historia/srodek/historia1.htm oraz http://www.winow.opole.opoka.org.pl/historia/srodek/historia2.htm

/ / /