Wszystko odbyło się przynajmniej teoretycznie z "niemiecką precyzją". Rozkaz przyszedł 18 stycznia 1945 roku i choć był tajny wszyscy wiedzieli co się święci. Dotyczył natychmiastowej ewakuacji wszystkich urzędów jakie znajdowały się na terenie miasta. Miasto wiedziało kilka godzin później. Całymi dniami poprzedzającymi 18 stycznia przez Milicz ciągnęły karawany uciekinerów z Wielkopolski. Ich furmanki uginały się od wiezionego dobytku. Jechali na zachód i na południe. 19 stycznia wszystko było jasne. Władze niemieckie poinformowały mieszkańców Milicza o rozkazie ewakuacji a jako punkt docelowy wybrano dworzec kolejowy. Nakazano wziąć tylko najwartościowsze rzeczy z dobytku i przygotować się do długotrwałej ewakuacji. Jak w zegarku 19 stycznia ponad 5000 niemieckich mieszkańców Milicza skierowało się na dworzec kolejowy skąd mieli odjechać w nieznane. To pierwsze podejście nie udało się.
Po długim oczekiwaniu okazało się, że pociągu nie bedzie. Wszystkim nakazno powrót do domów.
Ewakuacja udała się dopiero 20 stycznia a więc kilkadziesiąt godzin przed wejściem Rosjan do miasta.
Miasto było niczym wymarłe. Po ulicach snuli się tylko ci, którzy wyjechać nie chcieli lub po prostu nie mogli - starcy, kobiety, dzieci, chorzy oraz fanatycy z młodzieżowej służby pracy. W Miliczu pozostało także około 100 Polaków, wcześniej pracujących przymusowo u Niemców. Stan takiego zawieszenia a więc prawdziwego braku władzy i bezprawia trwał do 22 stycznia. Tego bowiem dnia z miasta uciekli ostatni gestapowcy w pospiechu ewakuując swoje archiwum. Rano a była to 8,15 od strony stacji kolejowej do miasta wjechały czołgi radzieckie. Jeden z nich wraz z załogą został zniszczony przez broniących się w ratuszu hitlerowców z Arbeitsamtu. Oni sami sami też nie nacieszyli się długo życiem bowiem ratusz stał się celem ostrzału pozostałych czołgów i wkrótce została z niego kupa gruzu. Pancerniacy nie zatrzymali się w mieście. Kontynuowali natarcie w kierunku zachodnim a sam Milicz obsadził niewielki oddział piechoty a jego dowódca w osobie kapitana Iziumowa został pierwszym wojskowym komendantem miasta.
Tak w skrócie wyglądało kilka styczniowych dni w histori pieknego miasta Milicza.
bonczek/hydroforgroup/2005 na podstawie zapisków Tadeusza Stanieckiego opublikowanych w "Trudne Dni - tom III"