Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Klasztor Ubogich Sióstr Szkolnych de Notre Dame (dawny), ul. Warszawska, Głubczyce
Hellrid: Oba budynki znajdowały się na ulicy Warszawskiej (Botenstrasse), stały na przeciwko siebie, co jest widoczne tutaj: , jedynie nowy klasztor przetrwał - obecnie jest tam szkoła muzyczna. Tworze obiekty.
Port rybacki, ul. Bosmańska, Krynica Morska
Lekok: Dzięki:)
Pensjonat (dawny), Krynica Morska
Lekok: Czyli ulica Portowa?
Zakład Ubezpieczeń Społecznych - Inspektorat w Głubczycach, ul. Bolesława Chrobrego, Głubczyce
Hellrid: Budynek istnieje, obecnie znajduje się w nim ZUS, jest nawet już obiekt:
Hotel (dawny), ul. Gdańska, Krynica Morska
Lekok: Dzięki:)

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Iras (Legzol)
Hellrid
Hellrid
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Alistair
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Alistair
Alistair
Alistair
MacGyver_74
Sendu
Parsley
Sendu
Rob G.
Rob G.

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Jak Wrocław został gospodarzem kongresu
Autor: Mmaciek°, Data dodania: 2013-02-05 12:24:52, Aktualizacja: 2013-02-05 12:25:12, Odsłon: 2078

Papież Jan Paweł II nie miał wątpliwości, że Kongres Eucharystyczny powinien się odbyć po raz pierwszy w historii w Europie Środkowej. Dlaczego jednak po Sewilli gospodarzem kolejnego był Wrocław? Tę decyzję miasto i Polska zawdzięczają nie tylko umiejętnościom negocjacyjnym kardynała Henryka Gulbinowicza, ale przede wszystkim jego pozycji w Watykanie.

Jak ksiądz kardynał załatwił Wrocławiowi kongres eucharystyczny? Rozmówca po drugiej stronie słuchawki wybucha śmiechem i zaprasza do siebie, do mieszkania na Ostrowie Tumskim. Kilka dni później, zanim kardynał Henryk Gulbinowicz zacznie opowiadać o tym "załatwianiu", najpierw przynosi z gabinetu do saloniku książkę ks. Mieczysława Malińskiego "Gość w dom… Jan Paweł II w Polsce - 1997".

- Ja już stary jestem i pamięć nie ta, co kiedyś.

A tu wszystko jest ładnie opisane i tak jak było - przekonuje ksiądz kardynał i z szelmowskim błyskiem w oku nagle dorzuca: - Kiedyś przy jakiejś okazji rozmawiałem z Ojcem Świętym i zapytał mnie, czy czytałem najnowszą książkę Malińskiego o nim.Skinąłem głową, że tak. A papież na to ze śmiechem: "No i co? Jak zawsze więcej księdza Malińskiego niż papieża".

46. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny we Wrocławiu był pierwszym światowym wydarzeniem tej rangi w stolicy Dolnego Śląska od czasów Kongresu Intelektualistów w 1948 roku.
15 kwietnia 1993 roku metropolita wrocławski kardynał Henryk Gulbinowicz wystosował oficjalne pismo do Jana Pawła II. Prośbę rzecz jasna poprzedziły nie tylko konsultacje w kraju - z Radą Główną Episkopatu Polski. Ważny był każdy argument, bo pierwsze tej rangi wydarzenie w życiu Kościoła katolickiego chętnie widziałby u siebie i ordynariusz Gdańska, gdzie narodziła się Solidarność, i Warszawy, było nie było stolicy Polski i wtedy siedziby prymasa, i Gniezna - pierwszego arcybiskupstwa, i Krakowa, skąd wywodził się ówczesny biskup Rzymu, czy wreszcie Częstochowy z Jasną Górą. Kardynał Gulbinowicz z właściwym sobie wdziękiem przekonał wszystkich do Wrocławia. Czy miał w zanadrzu koronny argument, że stoi za nim poparcie Papieskiego Komitetu ds. Międzynarodowych Kongresów Eucharystycznych, któremu przewodniczył wówczas kard. Eduardo Gagnon? Tego dzisiaj zdradzać nie chce, ale pozycja metropolity wrocławskiego w Watykanie była nie do podważenia. W drugiej połowie lat 70. kardynał Jean-Marie Villot, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej do 1979 roku, zaprzysiągł tajnie wtedy jeszcze arcybiskupa Henryka Gulbnowicza, który stał się odpowiedzialnym za realizację polityki Watykanu wobec katolików w krajach Związku Radzieckiego.

W 1993 roku Związku Radzieckiego już nie było, ale kardynał Gulbinowicz w liście do papieża pisał:
"Za odbyciem tego Kongresu Eucharystycznego w Polsce, z siedzibą Kongresu we Wrocławiu, przemawiają następujące racje: Europa Środkowa po upadku komunizmu, a upadek rozpoczął się w katolickiej Polsce, potrzebuje duchowego umocnienia i prawidłowego ustawienia swoich spraw politycznych i gospodarczych na odwiecznych prawdach ewangelii. Ponadto Światowy Kongres Eucharystyczny da okazję do poprawnej współpracy Kościołów lokalnych Europy Środkowej, które przez z górą 50 lat żyjąc w separacji, nie miały okazji do wymiany swoich doświadczeń. (…) Kościołom lokalnym Europy Środkowej, liczącym grubo ponad sto milionów wiernych, potrzebny jest element scalający, aby przeciwstawiać się laicyzacji różnych proweniencji i odważnie wyciągnąć bratnią dłoń do chrześcijan wielkiej rodziny prawosławia".

W liście tym kardynał odwołał się też do ważnych jubileuszy - w 2000 roku Wrocław miał świętować 1000-lecie powołania przez papieża Sylwestra II diecezji wrocławskiej, w roku 1997 - 1000-lecie męczeńskiej śmierci św. Wojciecha, patrona Polski.
List, w którym Jan Paweł II powierzył Wrocławiowi organizację Kongresu, nosi datę 29 maja 1993 roku. Papież podkreślił w nim, że w czasie pielgrzymki do Polski w 1987 roku uczestniczył w Ogólnopolskim Kongresie Eucharystycznym, ale z perspektywy dziesięciu lat można uznać go za ważny etap przygotowań do czekającego polski Kościół wydarzenia.
"Tak oto, po raz pierwszy w historii Kongresów, przyszła kolej na Polskę, a w szczególności na prastarą Archidiecezję Wrocławską. Za cztery lata będzie ona gospodarzem światowego spotkania wiernych wokół Tajemnicy Eucharystii.

To zaszczytne zadanie powierza się Kościołowi polskiemu" - pisał Jan Paweł II w dalszej części listu, podkreślając: "Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny odbywający się w Europie Środkowo-Wschodniej, podnoszącej się do życia w wolności po latach ateistycznego zniewolenia, będzie wymownym świadectwem wiary i pobożności eucharystycznej, która pomimo przeszkód lub wręcz prześladowań religijnych, zachowała niezwykłą głębię i bogactwo form. Będzie to więc Kongres wymiany darów duchowych pomiędzy Kościołami Wschodu i Zachodu, Północy i Południa, niemal w wigilię Roku 2000".

- Jest taki zwyczaj, że gospodarz kolejnego kongresu jest zapraszany przez gospodarza aktualnego. Tak się złożyło, że przed nami, w 1993 roku, była to hiszpańska Sewilla. Trzymałem się za kieszeń, bo dla księdza z Polski ceny były tam po prostu zabójcze. No i udało mi się, że zamiast w hotelu nocowałem u sióstr zakonnych. Za darmo - opowiada kardynał Gulbino-wicz, który zdradza, że siostry modliły się w kaplicy, siedząc na podłodze po turecku. - Zaskoczyło mnie to bardzo, ale cóż, co kraj to obyczaj, gościowi nie wypada komentować.

Podczas uroczystej mszy świętej w obecności króla Juana Carlosa, królowej, hiszpańskiej arystokracji, przedstawicieli Kościoła i władz rządowych, papież zapowiedział kolejny kongres, którego motto brzmiało: "Eucharystia a wolność. Ku wolności wyswobodził nas Chrystus".
- I powiedział, że gospodarzem będzie Wrocław. Odpowiedziała mu cisza. Nikt nie wiedział, gdzie to jest. Więc powtórzył "Breslau". I dalej nic. Dopiero jak zgromadzeni usłyszeli "Polonia", wybuchły oklaski - wspomina kardynał Gulbi-nowicz, który podkreśla, że diecezja wrocławska nie była nowicjuszem w organizacji wielkich spotkań. Chrzest bojowy Wrocław przeszedł w 1983 roku w czasie pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, kiedy we mszy na Partynicach wzięło udział ponad milion ludzi.
- A potem dwa razy gościliśmy młodych z Taize. To był dla nas wielki sprawdzian serc wrocławian, którzy przyjęli ich w swoich domach. Ta gościnności sprawdziła nam się w czasie kongresu, podczas którego wielu uczestników doświadczyło prawdziwej polskiej serdeczności - uśmiecha się były metropolita wrocławski.

Ale kongres był też gigantycznym przedsięwzięciem logistycznym. W szczegółowych ustaleniach brali udział przedstawiciele Episkopatu, nuncjusza, sekretariatu stanu Stolicy Apostolskiej z jednej strony i władze rządowe i samorządowe z drugiej. Kardynał do dzisiaj chwali ówczesnego prezydenta Wrocławia Bogdana Zdrojewskiego i wojewodę wrocławskiego Janusza Zaleskiego.
- Spisali się na medal - podkreśla.

W czasie tych wyjątkowych dni na przełomie maja i czerwca 1997 roku papież nie tylko zgodnie z planem koronował obraz Matki Boskiej Sobieskich we wrocławskiej katedrze, ale też kilkakrotnie zaskoczył organizatorów, wyłamując się swoim zwyczajem z ustalonego wcześniej programu. Poszedł do wspomnianej katedry na grób kardynała Bolesława Kominka, wybitnego męża Kościoła, autora listu biskupów polskich do biskupów niemieckich i metropolity wrocławskiego przed kardynałem Gulbinowiczem. Przede wszystkim jednak przyjaciela kardynała Karola Wojtyły.

Jan Paweł II "urwał się" też do Panoramy Racławickiej - jak się okazało, wykorzystał Kongres, by w końcu obejrzeć w skupieniu dzieło Wojciecha Kossaka i Jana Styki, w 1981 roku przewiezione do Wrocławia. Wreszcie pół godziny rozmawiał we wrocławskim ratuszu sam na sam z ówczesnym prezydentem Polski Aleksandrem Kwaśniewskim. O czym dokładnie, pozostało ich tajemnicą. Prezydent zdradził dziennikarzom na krótkiej konferencji prasowej ogólne tematy: bezrobocie, ubóstwo, sytuacja młodych. Podkreślił również, że nie poruszali kwestii związanych z konkordatem, ale warto dodać, że dokładnie w tym samym czasie o konkordacie rozmawiali ówczesny sekretarz stanu Angelo Sodano i minister spraw zagranicznych Dariusz Rosati.

Przede wszystkim jednak papież ujmował ludzi, jak wtedy, kiedy podczas nabożeństwa ekumenicznego w Hali Ludowej, w obecności kilku tysięcy ludzi… kichnął. Zapadła cisza. Ale kiedy kichnął drugi raz, rozległy się oklaski. I wtedy papież, świetnie wyczuwający nastroje tłumów, powiedział: "Okazuje się, że i kichnięcie może mieć sens ekumeniczny, może służyć sprawie pojednania". A już po mszy, kiedy ludzie krzyczeli: "Niech żyje papież!", odkrzyknął łobuzersko: "Jeszcze wciąż żyję. Kończę siedemdziesiąt siedem lat!".

Na korytarzach wrocławskiej kurii można usłyszeć anegdotę o tym, jak bardzo dla wrocławian ważny był kongres. Do jednego z biskupów zgłosiła się pewna pani prowadząca pewien lokal. I powiedziała, niemalże bijąc się w pierś: - Księże biskupie, nasza agencja jest koło Dworca Głównego. Zamkniemy ją na czas kongresu i przyjmiemy do siebie pielgrzymów. Na nocleg.
Biskup, zakłopotany, grzecznie podziękował za zaangażowanie, a dzisiaj czasami zaufanym opowiada, jak wagę kongresu doceniały nawet wiadome panie do wiadomego towarzystwa.

A kardynał Henryk Gulbinowicz z dumą opowiada, że zagraniczni goście naprawdę poznali, co to jest polska gościnność - kiedy przyszło do płacenia rachunków za pobyt w hotelu, każdy słyszał, że wszystko uregulował gospodarz.
- Do dzisiaj dziękuję dyrektorowi hotelu, że tak nam się udało wynegocjować cenę, iż mogliśmy ją udźwignąć - przyznaje kardynał, ale jak te negocjacje wyglądały, zdradzić nie chce.
I słusznie, ważniejsze, że były skuteczne.

 

Katarzyna Kaczorowska

Gazeta Wrocławska, 25.05.2012


/ / / 1997 /